27 lipca 2041 roku, godzina 17.15
Siedziałam wygodnie
w fotelu czytając książkę, gdy nagle do mojego domu wpadła Natalie. Była ubrana
w czarny, przylegający do ciała kombinezon, który idealnie eksponował jej
szczupłą sylwetkę. Przez krótki moment patrzyłam na nią zamurowana. Po chwili
się odezwała:
- Jodie ubieraj się,
musimy jak najszybciej stąd uciekać – rzuciła szybko.
- Jeżeli chcesz
przeżyć musisz się zbierać i pójść ze mną, jasne? – Nie mam pojęcia o co jej
chodzi, ale to musi być coś ważnego. Jeszcze nigdy nie widziałam Natalie w
takim stanie, podkrążone oczy, cała jest brudna.
Po chwili namysłu
zerwałam się z fotela, wzięłam kurtkę, buty i wyszłyśmy z domu. Natalie złapała
mnie za rękę i pociągnęła w krzaki. Przylegające do mojego domu.
- Chodź szybciej –
powiedziała.
- Gdzie uciekać?! Co
się dzieje?! – spytałam. Nie miałam pojęcia, co się dzieje. Natalie była bardzo
zdenerwowana i tak jakby... Przestraszona?
- W laboratorium
mojej matki wybuchła jakaś dziwna epidemia, wszyscy pracownicy zmienili się w
potwory. Zaczęli atakować innych ludzi – powiedziała przeciągając mnie przez
lasek, który znajdował się w pobliżu mojego domu. „ O boże” – pomyślałam. Tylko
tego brakowało... Nagle około 5 metrów przed nami zauważyłam jakąś postać,
która warczy. Natalie błyskawicznie zareagowała i pociągnęła mnie w prawo.
Biegłyśmy w stronę ulicy, gdzie prawdopodobnie zaparkowała vana.
- Natalie, co to
było? – w mojej głowie zaczęły rodzić się dziwne wątpliwości, co do postaci,
która tam stała. Niby to „coś” wyglądało jak człowiek, a jednak nie było w nim
nic ludzkiego.
- To właśnie był
zainfekowany! – rzuciła szybko. Biegłyśmy jeszcze około pięciu minut. W końcu
dotarłyśmy na ulicę, ale nie było tam samochodu mojej przyjaciółki.
- No dobra to czym
mnie stąd zabierzesz? Co? – zapytałam zdenerwowana. Natalie szła dalej ulicą,
tak, jakby mnie wcale nie słyszała. Po chwili powiedziała:
- Przyrzekłam twoim
rodzicom, że zawsze będę przy tobie. Zaraz nas stąd zabiorę Jodie, obiecuję –
powiedziała ze łzami w oczach. No Tak, przecież w dniu śmierci moich rodziców
tylko ona przy nich była. Obiecała, że do końca życia będzie przy mnie. Nie
wiem jakim cudem była przy nich tego dnia i nie mam zamiaru się tego
dowiadywać.
Szłyśmy dalej ulicą,
nagle jakiś samochód stanął przy nas. Natalie kiwnęła głową, abym wsiadała.
Szybko otworzyłam tylne drzwi auta i zobaczyłam tam znajomą postać...
ZA KRÓTKO! Czekam na następny, piszesz mega intrygująco ;))
OdpowiedzUsuńhttp://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/
Staram się jak mogę! ;)
UsuńJa chcę więcej!!!
OdpowiedzUsuń